wtorek, 17 września 2013

Pozytywka: Rozdział II, cz. 1



 

II



 - Napijesz się czegoś? – Jesica położyła torbę na fotelu i poszła do kuchni. Zostawiła chłopaka samego.
- Soku, jeśli można – Alex usiadł na drugim fotelu.
    Brunet rozglądnął się po pokoju dziewczyny. Stwierdził, że jeśli jest tania melina, to blondynka zmieniła ją w przytulne miejsce. Nie miała zbyt wiele rzeczy w pokoju. Dużą szafę, stolik, łóżko, komodę, na której było pełno zdjęć. Na niej było również duże lustro i pudełko, w którym była pozytywka. Chłopakowi zdawało się, że kiedyś ją widział. Rozglądnął się trochę bardziej. W rogu obok łóżka stał duży kwiatek, przesunął wzrok w górę, na okno. Na parapecie stał mniejszy i...klatka? Alex wstał zaciekawiony z fotela, aby się przyjrzeć temu, co się w niej znajduje. Z budki wyszedł chomik.  Zaraz...co tu robi mały, włochaty wypłosz?  Gryzoń  nie okazał żadnego zainteresowania chłopakiem i poszedł się obżerać.
- Ten maluch to Jack – usłyszał za sobą głos dziewczyny. – Uroczy, prawda?
-  Tak – popatrzył na chomika – Mógłbyś  tyle nie jeść – zwierzątko podniosło głowę, ale zaraz wróciło do swojego zajęcia.  Jesica postawiła na stoliku sok.
-  Nie potrafię go nie karmić.  Tyle raz próbowałam go odchudzić – niebieskooka roześmiała się. – Właśnie, co Cię tu sprowadza?
- Mam dla Ciebie list. Matt nie zdążył go wysłać.  Jego rodzina znalazła go, gdy sprzątała pokój dzień przed pogrzebem –  brązowooki wyciągnął kopertę zaadresowaną do niej z kieszeni od skórzanej kurtki.
-  Alex… Kiedy on umarł? – Jesica przygryzła mocno wargę, w głębi duszy cieszyła się z listu, a z drugiej sprawiał jej ból. Bała się jego treści.
- Odszedł pół roku temu. Potrącił go samochód. Nie było świadków. Kierowca uciekł. Jakaś starsza Pani znalazła go leżącego obok ulicy. Jeszcze żył.  Myślałem, że wyjdzie z tego. Umarł w nocy  – chłopak gapił się tępo w ścianę jakby to był jedyny interesujący element w tym pokoju – Ten gość.  Zabiłbym go. Nawet nie raczył mu pomóc – popatrzył na zmartwioną Jesice,  która starała przyswoić sobie te wszystkie informacje. Podszedł do niej i przytulił ją – Trzymaj się. Muszę wracać, bo dzisiaj Pan Willow chce  z Ostinem uczcić zakończenie roku szkolnego  – pożegnał się i wyszedł z pomieszczenia udając się do siebie. Jesica siedziała pod ścianą trzymając kopertę w ręku. Nawet nie zdążyła się z nim pożegnać. Nie sadziła, że coś takiego się wydarzy. Wszystko zmienia się na gorsze. Otworzyła list.

Hej Jes! Jeju, tęsknie za Tobą! Już wszystko zakończone.
Niedługo będziemy mogli grać koncert. Przepraszam, jeśli się martwiłaś. Tyle się działo. Nie pisałem, ale już wszystko ok! Co do szkoły… udało się. Zdałem to zagrożenie. Czasem ciężko wszystko połączyć! Zespół pochłonął większość mojego czasu. Jednak to nic. Wiem, że mam Ciebie. Dziękuję, że mnie wspierasz. To wiele dla mnie znaczy. Chciałbym Cię ponownie przytulić, ale… Ta odległość… Mam dobrą wiadomość! Niedługo będę mógł przyjechać! Zobaczymy się! Wiem, że pisałem o tym też ostatnio, ale teraz to coś bardziej pewnego. Nie mogę się doczekać, aż Cię wyściskam! Kocham Cię!  <3
                             Matt
    Niebieskooka patrzyła tępo w ziemie. Stracić kogoś ważnego jest ciężko. Kogoś, kto  jest powodem uśmiechu… wszystkim, co masz. Wstała przebierając się szybko i wybiegła z domu. Szła samotnie. Niebo było pokryte chmurami. Zapowiadało się na deszcz, a ona nie miała przy sobie parasolki. Zmoknie, ale musiała wszystko przemyśleć.  Z Mattem znała się od dziecka. Mieszkali na tym samym osiedlu w ich rodzinnej miejscowości. Byli sąsiadami. Uśmiechnęła się smutno do siebie. Zawsze przy niej był. Nigdy nie była mu obojętna.  Bronił jej, kiedy miała kłopoty z innymi.  Zawsze taki miły… Rzadko kiedy można było spotkać takiego człowieka.  Co teraz? Kto będzie jej pomagał?  Jest zdana na siebie. Musi się usamodzielnić. Zamyśliła się, nie patrząc pod nogi, zawadziła o czyjegoś buta. Runęła jak długa. Chłopak przestraszony pomógł jej wstać z ziemi. Blondynka była zdziwiona widokiem Ostina.
- Przepraszam! Nie zauważyłem Cię! Odpokutuję to! – machał rękoma na wszystkie strony. – O, Jes to Ty… - chłopak wyciągnął słuchawki z uszu – Co tu robisz?
- O to samo zapytać mogłabym Ciebie. Miałeś z Alexem świętować zakończenie roku szkolnego – popatrzyła na obdarty łokieć. Dmuchnęła na niego dwa razy, bardzo delikatnie, aby zmniejszyć pieczenie.
-  Pan Willow wygonił mnie – sapnął wielce oburzony. - Pff. Mają te swoje męskie tematy. Pewnie omawiają parę ważnych spraw, które mnie nie dotyczą – wzruszył ramionami. – Jes! Jeszcze raz przepraszam. Kupię Ci plasterek, a jak będziesz się trzymać, to dostaniesz odznakę dzielnego pacjenta! – chłopak wyszczerzył zęby.
-  Rozumiem, ale to tylko lekkie zadrapanie. Nie panikuj – niebieskooka potarła łokieć.  Zaśmiała się, patrząc na jego wystraszoną minę. - W domu to zdezynfekuję – tyknęła go palcem w czoło. – Ostin…-  zaczęła, ale nie wiedziała, czy ma o to zapytać. Nabrała powietrza w płuca i spojrzała w oczy chłopaka. - Ty wiedziałeś o wszystkim, o liście? Znałeś ich długo? – blondynka zaczęła bawić się palcami.
- Tak – skierował się w stronę murku i poklepał miejsce obok siebie w geście zachęty. Dziewczyna usiadła obok niego. Ostin przez chwilę milczał. Musiał jej wytłumaczyć. – Poznaliśmy się w przedszkolu… To znaczy ja z Alexem. Wtedy, gdy poznałem Matta jeszcze chodziliśmy do szkoły.  . Właściwie to Alex zapoznał mnie z Mattem, ale mało rozmawialiśmy. Dopiero gdy byliśmy już starsi. Jego ojciec miał tu małą działkę i przyjeżdżali na weekend tutaj czasami. Gdy miał jakieś interesy, przeprowadzili się w tam to miejsce. Tak mi Alex tłumaczył. Zresztą wiesz, bo Matt na pewno Ci wspomniał jak to było.
- Um... Alex mało o tym mówi. Właściwe… mi nic nie powiedział.
- Po tych wszystkich wydarzeniach strasznie spoważniał. Udaje twardego. Nie pokazuje, że cierpi. Nie był taki, ale z Mattem się przyjaźnił.  Właściwie, to byli jak bracia… Ciężko się pogodzić, że go nie ma. Zamykał się w pokoju i przez cztery miesiące nie chciał z nikim rozmawiać. Trudno było go wyciągnął gdziekolwiek. Pan Willow strasznie się niepokoił o niego. Podjął decyzję, że wyjedziemy tutaj. Tam to miejsce za bardzo przypomina o wszystkim  – Jesica wysłuchiwała w milczeniu i kiwała lekko głową.
- A Ty jak to zniosłeś?
- Strasznie. Nie mogłem tego przeboleć. Tej ciszy, ale nie mogłem się poddać. Świat istniał, no cóż… Matt nigdy się nie poddawał. Podziwiałem go za to – Ostin uśmiechnął się lekko. – Teraz poznaliśmy Ciebie. Widziałem Cię tylko raz. Na zdjęciu Tak samo ten bęcwał – zaśmiał się nerwowo. -  Chcieliśmy Cię z Alexem odnaleźć i powiedzieć wszystko. Resztę już znasz.
     Jesica uśmiechnęła się blado. Widziała, jak szatyn unika jej spojrzenia. To jednak było normalne. Wszystko jest takie…inne.


Czyli był to ten sam Alex, którego widziała po raz pierwszy gdy była mała. Naprawiał jej lalkę, którą zepsuł. Później nie spotkała go więcej, wyjechał. Matt wspominał o nim, ale z pewnością gdy pierwszy raz ją zaczepił wydawał jej się być to ktoś innym. Była głupia.  Teraz wszystko składało się w całość. Spojrzała uważnie na Ostina.
- Brakuje mi go. Został tylko ostatni list. Mam wrażenie, że to tylko kawał. Ktoś robi melodramat  albo brazylijską  telenowelę – wypaliła, ale to właśnie przeszło jej przez głowę.
- Nie przejmuj się. Mielibyśmy co oglądalność - Ostin wybuchł śmiechem. - Wracajmy – zeskoczył z murku i poczuł lekkie uderzenie w głowę. – Auu..