poniedziałek, 23 grudnia 2013

Mycha jedynasta.

- popatrzyła na wszystko krytycznie - Tak. Mało tu pisze quq
JESTEM WIELKIM LENIEM, SERIO D: - tarza się po podłodze w czarnej rozpaczy.
Czasami odtrącam wszystko i wtedy nie mam ochoty pisać opowiadań. Pewnie odtrącam, żeby było ciekawiej 8'3
Ech. Mam nawał nauki. Wiecie projekt, sprawdziany. W sumie wszyscy tak mają. Na święta genialny plan przeczytania lektury. Osom był, ale ciut nie wyszło.
Mam jakieś napady śmiechu momentalnie. Potrzebuje psychoanalityka :'D
Przeuroczo wmawiam moje nowe choroby kuzynce. Jak ona to wytrzymuje. XD
Jestem zaabsorbowana wszystkim. Nie czuje magii świąt, ale przez wszystko szukam mąki w lodówce. :>
Jest dobrze *-*
Na koniec tego ogłoszenia parafialnego: Wesołych Świąt!<3

Mycha~

piątek, 6 grudnia 2013

Pozytywka: Rozdział II cz.4




 Dodaje kolejną część. Wiecie..dzisiaj mikołajki i to taki prezent C: 
No nic. Nie będę przedłużać. Miłego czytania! c:





- Tak. Chloe  wraz z moją ciocią – brunet wycofał się trochę w korytarz.  
- Rozumiem… - nie miała pojęcia do końca kto to był, wolała jednak nie wnikać w szczegóły. Te osoby miały dość dobry gust... Zawsze chciała mieć taki pokój, wręcz było to jej marzenie.  Przez moment zamyśliła się, nawet nie zauważyła kiedy Alex się oddalił. Stwierdził, że dziewczyna musi przyzwyczaić się do nowego miejsca. Rozległ się głos Anne.
- Zrobiłam kolacje! Zejdźcie tu wszyscy! – krzątała się na dole po kuchni. Ustawiła wszystko dokładnie, kubki, talerze i pozostałości zastawy. Uwielbiała swoją pracę. Wiedziała, że dzisiaj będzie od teraz z nimi nowa osoba. Jak długo? Nie pytała o to i nie wiedziała, jak zareaguje na to Pan Willow. Obawiała się, ale wiedziała, że Alex z Ostinem nie odpuszczą tak łatwo. Czasami są uparci.
     Jesica poukładała swoje rzeczy, a raczej pozostałości. Klatkę z chomikiem ułożyła na jednej z półek, a obok pozytywkę. Ma jeszcze jakąś cząstkę Matta. Ponownie zagłębiła się we wspomnieniach.
     „Matt stał pod jej domem. Pies, którego miała biegał w koło niego i merdał ogonem. Był przyzwyczajony do tego, że chłopak tu przychodzi. Jesica zbiegła po schodach. Była ubrana ciepło, w grubszy, zapinany sweterek, ponieważ na dworze było zimno i padał śnieg. Gdy zobaczył ją brunet uśmiechnął się i mocno przytulił.
- Witaj kochanie! Jak dobrze Cię zobaczyć – blondynka wtuliła się w niego. Czuła, że chłopak zatopił twarz w jej włosach. Dało się poznać, że jest spięty.
– Muszę Ci coś powiedzieć – Matt zacisnął dłoń w pięść. Nabrał głęboki oddech.
- Mów – patrzyła wtedy na niego uważnie i wyczekująco. Niecierpliwiła się.
- Wyjeżdżam razem z ojcem do Londynu. Będę mieszkał z Ostinem. Tata przejął interes po... – urwał w połowie zdania. Popatrzył na zmartwioną Jess. Samotna łza spłynęła po jej policzku. Nienawidziła pożegnań, z czego zielonooki zdawał sobie doskonale sprawę. Chłopak chwycił ją za ramiona i popatrzył w jej oczy lekko się uśmiechając. – Tylko się nie smuć, bo zaraz ja się rozpłaczę. Nigdy nie opuszczę mojej Jesici. Zawsze będę przy Tobie…- zaczął próbować uspokajać blondynkę. - Utrzymamy kontakt. Będę codziennie dzwonił. Nawet teraz, gdy wyjadę w pewien sposób będę z Tobą – odniósł wrażenie, że przy niej był taki czuły, choć przy innych osobach był zamknięty w sobie. Czasami nawet zachowywał się jak egoista. Nie uzewnętrzniał uczuć. Od tego czasu bardzo się zmienił.
     Dziewczyna wiedziała, że cząstka jej odchodzi. Będą pisać, ale przecież to nie to samo. Przygryzła wargę. Co miała mu powiedzieć? Nie chciała mówić nic… Ale przecież nie mogła się wyrwać z jego rąk i po prostu uciec.
- Związki na odległość są trudne. Będę tęskniła za Tobą i nie chce, żebyśmy się od siebie oddalili –Jessica wydusiła, a zaraz popłakała się.
     Matt pogłaskał ją po głowie i przytulił do siebie. Czuł się fatalnie, że musi opuścić osobę, która tak dużo mu dała, pomagała. Miał u niej dług. Po prostu kochał.
- Nie oddalimy. To ciężkie, ale wytrzymamy to... Nie mam wpływu na decyzje ojca. Będę pisał nawet i listy – brunet uśmiechnął się lekko. Trwali przez chwile w uścisku. Śnieg w tym czasie był gęsty, okrywał ich i ukajał zapłakane policzki niebieskookiej. Matt przyglądał się chwilę blondynce. - Kocham Cię pamiętaj – pocałował ją delikatnie w usta. Kiedy zauważył, że Jessica nie chce odpowiadać, odszedł wkładając ręce do kieszeni od spodni.
    Wtedy niebieskooka nie wiedziała, że widzi go ostatni raz. Stała jeszcze przez chwile na chodniku próbując wszystko sobie poukładać.”

     Potrząsnęła głową. Gdy o nim wspominała nie czuła takiego „ukłucia w sercu”. To nie tak, że nie boli ją odejście. Starała się cieszyć z teraźniejszości. Oczywiście, że tęskniła, ale jak będzie to tak rozdzierała, to nigdy się nie pozbiera. Wspomnienia niektóre są smutne, ale chciała o nich pamiętać. Wyszła z pokoju i korytarzem cicho na palcach ruszyła pod drzwi bruneta. Zacisnęła pięść i weszła do pomieszczenia nie pukając. Zobaczyła chłopaka bez koszulki. Skrępowała się na ten widok i odwróciła wzrok. Mogła jednak zapukać. Alex uśmiechnął się głupkowato i dopiął spodnie po czym założył niebieską koszulkę bez nadruku.
- Przygotuję Ci coś do spania – wyciągnął z szafy pierwszą lepszą  bluzkę, które leżała na jednej z półek – Ta Ci odpowiada?
- Tak – podrapała się po policzku. Nadal było jej głupio, wiedziała, że widać na twarzy rumieńce. – Zejdźmy już na kolacje – zmieniła temat  i szybko czmychnęła z pokoju.
     Brunet pokręcił głową i udał się zaraz za nią. Na dole uśmiechnięta Anne zaprosiła ich gestem do stołu, przy nim siedział już Pan Willow. Na jego nosie spoczywały okulary. Widocznie musiał coś czytać, bo zwykle ich nie nosi. Gdy zobaczył dziewczynę zsuną okulary na czubek wąskiego nosa, po czym zmierzył ją wzrokiem, ale nic nie powiedział. Wtem wpadł do jadalni Ostin z krzykiem.
- Zostawcie coś dla mnie! Jestem głodny! – zaśmiał się i usiadł koło Jessici zadowolony. Z drugiej strony siedział brązowooki.  Anne położyła kanapki na stół i dzbanek herbaty. Od razu szatyn szybkim ruchem zgarnął ostatnią kanapkę, która pozostała na talerzu. Prędko pałaszował jedzenie. Tradycją było, że szarooki musiał zrobić coś brunetowi. Złapał za dzbanek, zanim zrobił to kumpel i nalał sobie kubek herbaty, patrząc na bruneta z dumą.
- Częstuj się – Alex przewrócił oczami i zaśmiał się – Jess… jesteś jeszcze głodna? – popatrzył uważnie na dziewczynę. Zauważył, że czuła się dziwnie w obecności staruszka, bo milczał. Może to i dobrze. Lepiej, żeby nic teraz nie mówił.
- Nie. Ja już dziękuję – uśmiechnęła się lekko. -  Świętnie Pani gotuje – zwróciła się do Anne, która na te słowa rozpromieniała.
- Ach… Miało mi to słyszeć. Naprawdę..choć to tylko kanapki – odwzajemniła uśmiech – Ja już zacznę sprzątać – wstała od stołu i zaczęła zbierać talerze.
- Alex dzisiaj zmywa! – szatyn skrzyżował  ręce na klatce piersiowej – Wczoraj robiłem to ja. Dzisiaj Twoja kolej – pociągnął blondynkę za sobą – Przygotowałem nam różne gry. Chodź na górę ! – krzyknął wesoło.
     Brązowooki nie skomentował tego tylko zabrał się za zniesienie wszystkich brudnych naczyń. Starał się wyręczyć Anne, ponieważ zmywarka niestety się zepsuła i poszła do naprawy, no cóż. Złośliwość rzeczy martwych… Uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie zawstydzoną Jessice. Z jego myśli wybił go dziadek, który przyszedł do kuchni z gazetą w ręce.
- W kraju wzrasta bezrobocie. Dobrze, że jestem już na emeryturze. Młodzieńcze ucz się dużo, żebyś miał dobrą pracę – mężczyzna wypalił bez niczego. Czasami dziadek mówił, jak do kogoś głupiego. Przecież to oczywiste, że Alex ma być pilnym uczniem. Tak twierdzili wszyscy. - To Jessica prawda? Ależ ona urosła!  Pamiętam, jak jeszcze była mała – zmienił szybko temat. Wskazał dłonią wzrost dziewczyny.  
- Ty ją znasz? – brunet zmarszczył brwi. Było to dość dziwne.

- Oczywiście! Znałem jej ojca. Dobry i uczciwy facet. Poznaliśmy się w wojsku. To były czasy. Pamiętam, jak pewnej nocy zrobiliśmy taki głupi żart i nam się oberwało – zadumał się we własnych wspomnieniach. Alex kontynuował mycie naczyń. Zna jej ojca? W sumie Jessica nie opowiadała o swoich rodzicach. Zresztą nawet nie pytał. 

Powinien częściej słuchać opowieści starca.
- Rozumiem. Dziadku, Jessica zatrzyma się tutaj na jakiś czas – zawahał się po tych słowach i bacznie obserwował staruszka. – Nie masz nic przeciwko? Straciła dom, a nie chcę, aby tułała się tyle po dworcach – westchnął ciężko. Pan Willow pomasował swoje skronie i uśmiechnął się. Alex dobrze znał ten cwany uśmieszek. Zawsze snuł swoje domysły i ubzdura sobie coś, no cóż. Jego nie oszukasz, on zawsze wie, co jest na rzeczy.
- Mi nie będzie przeszkadzać. Ten dom jest pusty po śmierci babci. Myślałem, że nigdy tutaj nie wrócę, a jednak. Ścieżki potrafią się zmienić niespodziewanie – staruszek posmutniał. – Sądzę, że będzie to nam na rękę. Ten dom się ożywi – dodał po chwili.
- Ostian myśli tak samo.  Cieszę się, że nie masz z tym problemu – brązowooki wytarł ostatni talerz i odstawił go do szafki -  Ojciec wie, że dobrze się nami opiekujesz.
- Jednak wyjechał. Mam nadzieję, że kiedyś poradzicie sobie beze mnie – Pan Willow poklepał chłopaka po ramieniu. Był dumny z obu młodzieńców. Dawał po sobie poznać.
Spojrzał na zegarek. Było około dwudziestej drugiej. Kolacja odbyła się dość później, niż zwykle. Rozmowa też się przedłużyła. Uśmiechnął się do Alexa i udał się do swojej sypialni. Jak twierdził, starsi ludzie idą spać z kurami, a ta pora była zdecydowanie nieodpowiednia. Kury śpią od kilku godzin, a on jutro przecież wybiera się na pocztę. Musi być pełny sił i przywitać dzień z entuzjazmem.
    Chłopak zgasił światło w kuchni i cicho po schodach czmychnął do pokoju szatyna. Jessiaca siedziała zmarnowana na podłodze. Zasypiała na siedząco. Dosłownie. Starała się nieudolnie słuchać Ostina, natomiast chłopak pełen energii opowiadał jej suchary. Był bardzo zaabsorbowany.
  - Jak nazywa się ÓSMA żona KUCHARZA? 
  - USMAŻONA - chichotał jak mała dziewczynka i tarzał się po podłodze.
  Gdy spostrzegł bruneta jęknął żałośnie.
  - No nareszcie… Nie wiedziałem, że mycie naczyń Ci tyle zajmuje – przeciągnął się leniwie – Koniec na dzisiaj, Jess jest zmęczona i ja też. To był ciężki dzień – zaczął niezgrabnie zbierać planszę do gier z podłogi.