- popatrzyła na wszystko krytycznie - Tak. Mało tu pisze quq
JESTEM WIELKIM LENIEM, SERIO D: - tarza się po podłodze w czarnej rozpaczy.
Czasami odtrącam wszystko i wtedy nie mam ochoty pisać opowiadań. Pewnie odtrącam, żeby było ciekawiej 8'3
Ech. Mam nawał nauki. Wiecie projekt, sprawdziany. W sumie wszyscy tak mają. Na święta genialny plan przeczytania lektury. Osom był, ale ciut nie wyszło.
Mam jakieś napady śmiechu momentalnie. Potrzebuje psychoanalityka :'D
Przeuroczo wmawiam moje nowe choroby kuzynce. Jak ona to wytrzymuje. XD
Jestem zaabsorbowana wszystkim. Nie czuje magii świąt, ale przez wszystko szukam mąki w lodówce. :>
Jest dobrze *-*
Na koniec tego ogłoszenia parafialnego: Wesołych Świąt!<3
Mycha~
poniedziałek, 23 grudnia 2013
piątek, 6 grudnia 2013
Pozytywka: Rozdział II cz.4
Dodaje kolejną część. Wiecie..dzisiaj mikołajki i to taki prezent C:
No nic. Nie będę przedłużać. Miłego czytania! c:
- Tak. Chloe wraz z moją ciocią – brunet wycofał się
trochę w korytarz.
- Rozumiem…
- nie miała pojęcia do końca kto to był, wolała jednak nie wnikać w szczegóły.
Te osoby miały dość dobry gust... Zawsze chciała mieć taki pokój, wręcz było to
jej marzenie. Przez moment zamyśliła
się, nawet nie zauważyła kiedy Alex się oddalił. Stwierdził, że dziewczyna musi
przyzwyczaić się do nowego miejsca. Rozległ się głos Anne.
- Zrobiłam
kolacje! Zejdźcie tu wszyscy! – krzątała się na dole po kuchni. Ustawiła
wszystko dokładnie, kubki, talerze i pozostałości zastawy. Uwielbiała swoją
pracę. Wiedziała, że dzisiaj będzie od teraz z nimi nowa osoba. Jak długo? Nie
pytała o to i nie wiedziała, jak zareaguje na to Pan Willow. Obawiała się, ale
wiedziała, że Alex z Ostinem nie odpuszczą tak łatwo. Czasami są uparci.
Jesica poukładała swoje rzeczy, a raczej
pozostałości. Klatkę z chomikiem ułożyła na jednej z półek, a obok pozytywkę.
Ma jeszcze jakąś cząstkę Matta. Ponownie zagłębiła się we wspomnieniach.
„Matt stał pod jej domem. Pies, którego
miała biegał w koło niego i merdał ogonem. Był przyzwyczajony do tego, że
chłopak tu przychodzi. Jesica zbiegła po schodach. Była ubrana ciepło, w
grubszy, zapinany sweterek, ponieważ na dworze było zimno i padał śnieg. Gdy
zobaczył ją brunet uśmiechnął się i mocno przytulił.
- Witaj
kochanie! Jak dobrze Cię zobaczyć – blondynka wtuliła się w niego. Czuła, że
chłopak zatopił twarz w jej włosach. Dało się poznać, że jest spięty.
– Muszę Ci coś
powiedzieć – Matt zacisnął dłoń w pięść. Nabrał głęboki oddech.
- Mów – patrzyła
wtedy na niego uważnie i wyczekująco. Niecierpliwiła się.
- Wyjeżdżam
razem z ojcem do Londynu. Będę mieszkał z Ostinem. Tata przejął interes po... –
urwał w połowie zdania. Popatrzył na zmartwioną Jess. Samotna łza spłynęła po
jej policzku. Nienawidziła pożegnań, z czego zielonooki zdawał sobie doskonale
sprawę. Chłopak chwycił ją za ramiona i popatrzył w jej oczy lekko się
uśmiechając. – Tylko się nie smuć, bo zaraz ja się rozpłaczę. Nigdy nie opuszczę
mojej Jesici. Zawsze będę przy Tobie…- zaczął próbować uspokajać blondynkę. -
Utrzymamy kontakt. Będę codziennie dzwonił. Nawet teraz, gdy wyjadę w pewien
sposób będę z Tobą – odniósł wrażenie, że przy niej był taki czuły, choć przy
innych osobach był zamknięty w sobie. Czasami nawet zachowywał się jak egoista.
Nie uzewnętrzniał uczuć. Od tego czasu bardzo się zmienił.
Dziewczyna wiedziała, że cząstka jej odchodzi.
Będą pisać, ale przecież to nie to samo. Przygryzła wargę. Co miała mu
powiedzieć? Nie chciała mówić nic… Ale przecież nie mogła się wyrwać z jego rąk
i po prostu uciec.
- Związki na
odległość są trudne. Będę tęskniła za Tobą i nie chce, żebyśmy się od siebie
oddalili –Jessica wydusiła, a zaraz popłakała się.
Matt pogłaskał ją po głowie i przytulił do
siebie. Czuł się fatalnie, że musi opuścić osobę, która tak dużo mu dała,
pomagała. Miał u niej dług. Po prostu kochał.
- Nie oddalimy.
To ciężkie, ale wytrzymamy to... Nie mam wpływu na decyzje ojca. Będę pisał
nawet i listy – brunet uśmiechnął się lekko. Trwali przez chwile w uścisku.
Śnieg w tym czasie był gęsty, okrywał ich i ukajał zapłakane policzki
niebieskookiej. Matt przyglądał się chwilę blondynce. - Kocham Cię pamiętaj –
pocałował ją delikatnie w usta. Kiedy zauważył, że Jessica nie chce odpowiadać,
odszedł wkładając ręce do kieszeni od spodni.
Wtedy niebieskooka nie wiedziała, że widzi
go ostatni raz. Stała jeszcze przez chwile na chodniku próbując wszystko sobie
poukładać.”
Potrząsnęła głową. Gdy o nim wspominała
nie czuła takiego „ukłucia w sercu”. To nie tak, że nie boli ją odejście.
Starała się cieszyć z teraźniejszości. Oczywiście, że tęskniła, ale jak będzie
to tak rozdzierała, to nigdy się nie pozbiera. Wspomnienia niektóre są smutne,
ale chciała o nich pamiętać. Wyszła z pokoju i korytarzem cicho na palcach
ruszyła pod drzwi bruneta. Zacisnęła pięść i weszła do pomieszczenia nie
pukając. Zobaczyła chłopaka bez koszulki. Skrępowała się na ten widok i
odwróciła wzrok. Mogła jednak zapukać. Alex uśmiechnął się głupkowato i dopiął
spodnie po czym założył niebieską koszulkę bez nadruku.
- Przygotuję
Ci coś do spania – wyciągnął z szafy pierwszą lepszą bluzkę, które leżała na jednej z półek – Ta Ci
odpowiada?
- Tak –
podrapała się po policzku. Nadal było jej głupio, wiedziała, że widać na twarzy
rumieńce. – Zejdźmy już na kolacje – zmieniła temat i szybko czmychnęła z pokoju.
Brunet pokręcił głową i udał się zaraz za
nią. Na dole uśmiechnięta Anne zaprosiła ich gestem do stołu, przy nim siedział
już Pan Willow. Na jego nosie spoczywały okulary. Widocznie musiał coś czytać,
bo zwykle ich nie nosi. Gdy zobaczył dziewczynę zsuną okulary na czubek
wąskiego nosa, po czym zmierzył ją wzrokiem, ale nic nie powiedział. Wtem wpadł
do jadalni Ostin z krzykiem.
- Zostawcie
coś dla mnie! Jestem głodny! – zaśmiał się i usiadł koło Jessici zadowolony. Z
drugiej strony siedział brązowooki. Anne
położyła kanapki na stół i dzbanek herbaty. Od razu szatyn szybkim ruchem
zgarnął ostatnią kanapkę, która pozostała na talerzu. Prędko pałaszował
jedzenie. Tradycją było, że szarooki musiał zrobić coś brunetowi. Złapał za
dzbanek, zanim zrobił to kumpel i nalał sobie kubek herbaty, patrząc na bruneta
z dumą.
- Częstuj
się – Alex przewrócił oczami i zaśmiał się – Jess… jesteś jeszcze głodna? –
popatrzył uważnie na dziewczynę. Zauważył, że czuła się dziwnie w obecności
staruszka, bo milczał. Może to i dobrze. Lepiej, żeby nic teraz nie mówił.
- Nie. Ja
już dziękuję – uśmiechnęła się lekko. -
Świętnie Pani gotuje – zwróciła się do Anne, która na te słowa rozpromieniała.
- Ach… Miało
mi to słyszeć. Naprawdę..choć to tylko kanapki – odwzajemniła uśmiech – Ja już
zacznę sprzątać – wstała od stołu i zaczęła zbierać talerze.
- Alex
dzisiaj zmywa! – szatyn skrzyżował ręce na
klatce piersiowej – Wczoraj robiłem to ja. Dzisiaj Twoja kolej – pociągnął
blondynkę za sobą – Przygotowałem nam różne gry. Chodź na górę ! – krzyknął
wesoło.
Brązowooki nie skomentował tego tylko zabrał
się za zniesienie wszystkich brudnych naczyń. Starał się wyręczyć Anne,
ponieważ zmywarka niestety się zepsuła i poszła do naprawy, no cóż. Złośliwość
rzeczy martwych… Uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie zawstydzoną Jessice.
Z jego myśli wybił go dziadek, który przyszedł do kuchni z gazetą w ręce.
- W kraju
wzrasta bezrobocie. Dobrze, że jestem już na emeryturze. Młodzieńcze ucz się
dużo, żebyś miał dobrą pracę – mężczyzna wypalił bez niczego. Czasami dziadek
mówił, jak do kogoś głupiego. Przecież to oczywiste, że Alex ma być pilnym
uczniem. Tak twierdzili wszyscy. - To Jessica prawda? Ależ ona urosła! Pamiętam, jak jeszcze była mała – zmienił
szybko temat. Wskazał dłonią wzrost dziewczyny.
- Ty ją
znasz? – brunet zmarszczył brwi. Było to dość dziwne.
- Oczywiście! Znałem jej ojca. Dobry i uczciwy facet. Poznaliśmy się w wojsku. To były czasy. Pamiętam, jak pewnej nocy zrobiliśmy taki głupi żart i nam się oberwało – zadumał się we własnych wspomnieniach. Alex kontynuował mycie naczyń. Zna jej ojca? W sumie Jessica nie opowiadała o swoich rodzicach. Zresztą nawet nie pytał.
- Oczywiście! Znałem jej ojca. Dobry i uczciwy facet. Poznaliśmy się w wojsku. To były czasy. Pamiętam, jak pewnej nocy zrobiliśmy taki głupi żart i nam się oberwało – zadumał się we własnych wspomnieniach. Alex kontynuował mycie naczyń. Zna jej ojca? W sumie Jessica nie opowiadała o swoich rodzicach. Zresztą nawet nie pytał.
Powinien
częściej słuchać opowieści starca.
- Rozumiem.
Dziadku, Jessica zatrzyma się tutaj na jakiś czas – zawahał się po tych słowach
i bacznie obserwował staruszka. – Nie masz nic przeciwko? Straciła dom, a nie
chcę, aby tułała się tyle po dworcach – westchnął ciężko. Pan Willow pomasował
swoje skronie i uśmiechnął się. Alex dobrze znał ten cwany uśmieszek. Zawsze
snuł swoje domysły i ubzdura sobie coś, no cóż. Jego nie oszukasz, on zawsze
wie, co jest na rzeczy.
- Mi nie
będzie przeszkadzać. Ten dom jest pusty po śmierci babci. Myślałem, że nigdy
tutaj nie wrócę, a jednak. Ścieżki potrafią się zmienić niespodziewanie –
staruszek posmutniał. – Sądzę, że będzie to nam na rękę. Ten dom się ożywi –
dodał po chwili.
- Ostian
myśli tak samo. Cieszę się, że nie masz
z tym problemu – brązowooki wytarł ostatni talerz i odstawił go do szafki
- Ojciec wie, że dobrze się nami
opiekujesz.
- Jednak
wyjechał. Mam nadzieję, że kiedyś poradzicie sobie beze mnie – Pan Willow
poklepał chłopaka po ramieniu. Był dumny z obu młodzieńców. Dawał po sobie
poznać.
Spojrzał na
zegarek. Było około dwudziestej drugiej. Kolacja odbyła się dość później, niż
zwykle. Rozmowa też się przedłużyła. Uśmiechnął się do Alexa i udał się do
swojej sypialni. Jak twierdził, starsi ludzie idą spać z kurami, a ta pora była
zdecydowanie nieodpowiednia. Kury śpią od kilku godzin, a on jutro przecież
wybiera się na pocztę. Musi być pełny sił i przywitać dzień z entuzjazmem.
Chłopak zgasił światło w kuchni i cicho po
schodach czmychnął do pokoju szatyna. Jessiaca siedziała zmarnowana na
podłodze. Zasypiała na siedząco. Dosłownie. Starała się nieudolnie słuchać Ostina,
natomiast chłopak pełen energii opowiadał jej suchary. Był bardzo zaabsorbowany.
- Jak nazywa się ÓSMA żona KUCHARZA?
- Jak nazywa się ÓSMA żona KUCHARZA?
- USMAŻONA - chichotał jak mała dziewczynka i tarzał się po podłodze.
Gdy spostrzegł bruneta jęknął żałośnie.
- No
nareszcie… Nie wiedziałem, że mycie naczyń Ci tyle zajmuje – przeciągnął się
leniwie – Koniec na dzisiaj, Jess jest zmęczona i ja też. To był ciężki dzień –
zaczął niezgrabnie zbierać planszę do gier z podłogi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)