- O wróciłeś, Alexy – Ostin
przywitał kumpla głupkowatym uśmiechem wycierając głowę. – Gdzie byłeś?
- Byłem się przejść. Chciałem przemyśleć
parę spraw – wyminął go.
- Rozmiar stanika Jesici? –
zachichotał.
- Ostin, naprawdę Cię uderzę –
uśmiechnął się blado i udał się do jego pokoju. Wszedł do pomieszczenia
zamykając za sobą cicho drzwi. Nie chciał, żeby go dziadek zauważył.
Usiadł na łóżku chwile się nad czymś
zamyślając. Zerwał się energicznie i chwycił za swoja gitarę elektryczną.
Podpiął wszystkie kable, ale zastanawiał się czy zacząć grać. Dziadek jeszcze
by odkrył, że wróci do domu. Po dłużej chwili się zdecydował i zaczął grać.
Odprężało go to. W jednej chwili wpadł Ostin do pokoju niczym huragan. Widać
było, że jest zawiedziony, iż kumpel go nie zawołał, by wspólnie zagrali na
instrumentach.
- Jak mogłeś mnie nie zawołać? –
szatyn zrobił minę zbitego psa.
- Tutaj nie ma miejsca na próby –
brązowooki uśmiechnął się wesoło. – Jeśli chcesz to zejdziemy do piwnicy.
-
Dobra. To ja pójdę przygotować wszystko i wrócę tutaj, żeby pomóc Ci
znieść sprzęt. – wybiegł z pokoju.
Alex pokręcił głową i czekał aż szarooki wróci z dołu i pomoże mu zabrać
wszystko. Ostin ponownie wpadł do pokoju i zabrali sprzęt. Będąc w piwnicy
podpinali wszystkie kable i ustawili wszystko.
Dawało im to wiele radości, przynajmniej wtedy się nie kłócili. Zaczęli grać, mimo wszystko jednej rzeczy im
brakowało… oprócz krzyków dziadka. Starzec wparował z wielką mordą. Alex
przewrócił tylko oczami. Zawsze spoko.
- Jeszcze nie śpicie? – dziadek
skrzywił się na widok instrumentów. – Jutro zakończenie nauki. Harry
przygotował garnitury. Nie ważcie się iść w niczym innym… jak w zeszłym roku.
- Garnitur!? Nigdzie w tym nie
pójdę! – odłożył gitarę. – Po moim trupie.
-
Pójdziesz, pójdziesz. Nawet Ci zdjęcie zrobię przez wyjściem i postawę
sobie koło łóżka – uśmiechnął się dumnie.
- Garnitury są seksi – Ostin prychną
śmiechem.
- Nie zapominaj, że Ty też w tym
pójdziesz – mężczyzna skinął na niego dłonią.
- A laski na to lecą? –
zachichotał.
- I to jeszcze jak! – dziadek
spojrzał gdzieś w dal. – Ja w młodym wieku…
- Zaczyna się – brunet mruknął po
nosem. – Dobranoc! – uciekł z piwnicy zanim dostanie mu się ochrzan.
Brązowooki udał się do łazienki, gdzie miał
już przygotowaną kąpiel. Rozebrał się i wszedł do wanny. Zaczął rozmyślać jakby
tu porozmawiać z dziewczyną, ale bał się, że to przeklęte dziecko ADHD za nim
polezie. Niech chciał jego towarzystwa,
zgodził się tylko dlatego, że kumpel go prosił. Właściwie nie prosił.
Zrobił szarże z samego rana dusząc go poduszką, szantażując, że jeśli go nie
weźmie, skończy w szpitalu. Chłopaka wcale to nie bawiło, wręcz przeciwnie był
na niego zły. Miał nadzieję, że do jutra mu przejdzie. Zawsze się sprzeczali,
ale to była już przesada. Stwierdził, że robi się śpiący. Dokończył szybko
kąpiel i wrócił do pokoju. Wzdrygnął, kiedy ujrzał czarne straszydło, wiszące
na drzwiach od jego szafy. Miał ochotę zrzucić je z wieszaka. Zgasił światło i
położył się do łóżka. Zasnął niemalże momentalnie.
Przedzierające się promienie słońca przez okno, wbijały się
chłopakowi prosto pod powieki. Wstał przecierając oczy. Ponownie wystraszył go widok garnituru.
Usłyszał pukanie.
- Paniczu! Pan kazał mi
sprawdzić, czy wstałeś i czy ubierzesz przygotowane ubrania – usłyszał głos swojej pokojówki, Anne.
- Dopiero wstałem. I nie ubiorę
tego – powiedział dość sennie. – Wolę umrzeć.
- Proszę, niech Panicz nie
kaprysi. Ten jeden raz niech Panicz ubierze się jak trzeba – wtargnęła do
pokoju.
- Mówisz, jakbym ubierał się w
prześcieradła – wstał z łóżka. – Śniadanie gotowe?
- Gotowe…- skłoniła się i wyszła.
- Dlaczego, ja muszę tych
uczących gburów przyjmować do domu..? – sapnął zabierając się za zakładanie
ciuchów.
Brunet już ubrany i lekko ożywiony zszedł
na dół. Rozglądnął się, ale nigdzie nie widział czającego się na niego dziadka.
Odetchnął z ulgą.
- Nawet nieźle na Tobie leży –
usłyszał złośliwą docinkę szatyna.
- Weź mnie nie dobijaj…- mruknął
niechętnie, potem zmierzył Ostina wzrokiem. – Gdzie zgubiłeś krawat?
- Uznałem, że jest zbędny–
chłopak podejrzanie uniknął wzroku kumpla.
- Ha, nie umiesz go założyć? –
uśmiechnął się złośliwie. – Czemu nie
poprosisz o pomoc?
- Umiem, ale nie chciałem! –
zawstydził się lekko.
- Daj, założę Ci – chwycił
szatyna za kołnierz i zaciągnął do jego pokoju. Zawiązał mu krawat, nucąc coś
pod nosem. – Od razu lepiej.
- Dz-dzięki – wyszedł z pokoju,
kiedy usłyszał wołanie lokaja, a Alex wyszedł za nim.
Całe to przedstawienie, że chłopcy
dziękowali nauczycielom, było zbędne. Jedyne co mogło cieszyć, to że na stole
będzie więcej jedzenia, niż zwykle. Alex z niecierpliwością czekał aż zakończy
się ten cały teatrzyk. Kiedy wreszcie był wolny, zanim Ostin go zauważył,
wybiegł z willi i ruszył w kierunku
kamienic. Doszedł tam szybciej niż się
spodziewał. Zatrzymał się przed kawalerką i oparł się o ścianę jakiegoś budynku.
Usłyszał po jakimś czasie kroki. Spojrzał w stronę, z której pochodziły. Ujrzał
Jesice.
- Och…cześć. Co tu robisz? –
uśmiechnęła się kącikiem ust. Nie spodziewała się bruneta pod swoim domem. – Czy Ty nigdy nie chodzisz do szkoły?
- Cześć – wyszczerzył się jak
zwykle. Skąd blondynka wiedziała, że to zrobi? Uśmiechał się niemalże zawsze,
kiedy ją widział. I przy ich pierwszym spotkaniu tak samo, cieszył michę, jak
głupi do sera. – Nie, nie chodzę do szkoły – wzruszył ramionami. – Mam nauczanie
indywidualne.
- Ach, rozumiem – otworzyła swoje
mieszkanie. – Wejdziesz? – dziewczyna uznała za niestosowne, takie stanie przed
drzwiami.
- Och, pewnie – ruszył w jej
stronę.
Blondynka otworzyła na całą szerokość drzwi
i brunet wszedł do środka. Ona zaraz za nim. Zastanawiała się, co go tu
sprowadziło. Znów chciał ją pocieszyć, a może miał coś więcej do powiedzenia,
jeśli chodziło o Matta?
Alex ma coś do Jesici, ja to wiem..! >8D
OdpowiedzUsuńNie powiem Ci co planuje! 8D
OdpowiedzUsuń