Mmm, tak.. dawno mnie tu trosie nie było... znowu x_x" Ale to przez ten brak czasu... D: Szkoła naprawdę potrafi wymęczyć człowieka.. ._. No nic, przydałoby się dodać nowy rozdział, wiec... oto i on ^^' Przepraszam, że tak długo.. :3
Rozdział
II
Obudziłam się rano i wstałam do pozycji siedzącej. Z
głośnym ziewnięciem przetarłam oczy myśląc, która może być godzina. „Zapewne
przed 13, przecież rodzice nie budzili mnie jeszcze na obiad…” – pomyślałam
i zerknęłam na budzik. Równo 12:59. Uśmiechnęłam się pod nosem i sięgnęłam ręką
pod łóżko wyciągając spod niego szkatułkę. Otworzyłam ją, ale nie zdążyłam nic
zrobić, kiedy cyfry budzika przesunęły się na 13:00, a z dołu rozległ się głos
mamy.
- Lucy, chodź na obiad! – krzyknęła zapewne już nakładając wszystko na stół.
- Już idę, mamo! – odkrzyknęłam szybko wstając i chowając pudełeczko z powrotem pod łóżko. Szybko się przebrałam i umyłam zęby nie chcąc, by musieli zbyt długo czekać, mimo iż wcale nie byłam głodna. Splotłam włosy w kitkę i zbiegłam na dół po schodach, wbiegając do kuchni.
- Lucy, chodź na obiad! – krzyknęła zapewne już nakładając wszystko na stół.
- Już idę, mamo! – odkrzyknęłam szybko wstając i chowając pudełeczko z powrotem pod łóżko. Szybko się przebrałam i umyłam zęby nie chcąc, by musieli zbyt długo czekać, mimo iż wcale nie byłam głodna. Splotłam włosy w kitkę i zbiegłam na dół po schodach, wbiegając do kuchni.
- O, wreszcie jesteś.
Czekaliśmy na ciebie. Spóźniłaś się – powiedziała mama lekko oschłym tonem
podkładając mi talerz.
- Dzień dobry… Tak, wiem,
przepraszam… - tak jak myślałam, wszystko było gotowe. Ponaglona usiadłam na
swoim miejscu najbliżej wyjścia i jako pierwsza nalałam zupę szybko biorąc się
do jedzenia.
Lubiłam w takim samym stopniu jak nie lubiłam wspólnych
obiadów. Cieszyłam się, że tworzymy jedną rodzinę nawet w tak błahej sprawie,
ale z drugiej strony nigdy nie mieliśmy jakiegoś wspólnego tematu. Co nie
zmieniało faktu, że i tak się nudziłam i czułam jak cenny wolny czas zamiast spędzać
na świeżym powietrzu, spędzałam tutaj. Zjadłam zupę błyskawicznie, jak to ja,
podziękowałam i włożyłam talerz do zlewu. Po cichu wymknęłam się z kuchni idąc
do korytarza i zakładając swoje ulubione białe adidasy.
- A ty znowu wybywasz? –
usłyszałam za sobą głos mamy, co mnie trochę wystraszyło i zaskoczyło, wiec
odwróciłam się do niej kładąc rękę na klamce drzwi. Jakoś nigdy wcześniej jej
to nie interesowało.
- Ahm. Idę się przejść –
odparłam posyłając jej lekki uśmiech, na co westchnęła cicho i go odwzajemniła.
- Wróć niedługo, zrobię
drugie danie – powiedziała stanowczo, zapewne chcąc zachować powagę przy tacie,
ale mrugnęła do mnie zanim odeszła.
- Oczywiście! – krzyknęłam
wybiegając i zatrzaskując za sobą drzwi.
Jak zwykle z uśmiechem na
twarzy wybiegłam na spotkanie Maślance, która czekała już na mnie merdając
swoim ogromnym ogonem. Porzuciłam w kąt myśli o dziwnie opiekuńczym zachowaniu
mamy, a kiedy byłam dostatecznie daleko od domu zauważyłam, że pies ruszył w
moją stronę. „Grzeczna dziewczynka…” pomyślałam widząc jak słucha moich
poleceń. Otóż, dawno temu wyuczyłam ją, żeby nie biegła do mnie od razu gdy
wyjdę, gdyż mogą ją zobaczyć rodzice, a wtedy mogliby zadzwonić do schroniska i
mi ją zabrać, czego obie byśmy nie chciały. Ale już pod samym lasem rzuciła się
na mnie wywracając na ziemię i machając ogonem jak kat biczem. Zaśmiałam się
wesoło siadając i głaszcząc ją po futerku. Wstałam otrzepując spodnie i
rozpoczęłyśmy krótką zabawę w chowanego. W końcu obiecałam mamie, że wrócę na
obiad, wiec nie mogłam się zbytnio rozpędzić, bo straciłabym poczucie czasu. Po
kilkunastu minutach wróciłam do domu, by niechętnie zjeść drugą część obiadu.
Na szczęście minął równie szybko, jak uprzednio, ale musiałam zostać dłużej i
poczekać aż i oni skończą. Chciałam po cichu zabrać resztki, chrupki które uprzednio
schowałam w szafce, do której nikt nie zaglądał, bo były w niej same graty typu
mikser, opiekacz, czy toster, oraz wodę dla psa. Po chwili ponownie wybiegłam
szosą przez łąki, ale tym razem z siatką z jedzeniem. Rozłożyłam jej wszystko w
lesie na kocu, a wodę wlałam do miski, którą również wieki temu tam zaniosłam.
Gdy skończyła jeść znowu zaczęłyśmy się bawić.
Kiedy po raz kolejny to ja miałam gonić westchnęłam
kładąc ręce na kolanach i cicho dysząc.
- Prze..przerwa.. Mam
dość.. – powiedziałam zsapana i zaśmiałam się wesoło. Labradorka podeszła do
mnie również sapiąc, ale jakby z uśmiechem i przysiadła. Po krótkiej chwili
zerknęłam na nią kontem oka i wyciągnęłam rękę próbując ją dotknąć. Oczywiście
się zorientowała i szybko ode mnie uciekła, a ja ponownie zaczęłam ją gonić
krzycząc, by zwolniła.
- Maślanka! Poczekaj, no
błagam! – mówiłam zanosząc się śmiechem, gdy wybiegłyśmy na łąkę daleko w głębi
lasu.
Przystanęłam sapiąc,
zakładając ręce na biodra i kręcąc głową.
- Aleś Ty szybka… Mogłabyś
czasami zwolnić – mruknęłam pod nosem udając złą, ale i tak wiedziałam, że
widziała moje śmiejące się oczy. Nagle za jednym z drzew zobaczyłam czyjąś
poruszającą się sylwetkę, którą niestety spowijał cień, więc nie mogłam ocenić,
kto to może być. Po chwili owa osoba wyszła nieco bardziej z cienia, a ja
zauważyłam rude kręcone włosy szczególnie odzwierciedlające się w blasku
zachodzącego już słońca. Miałam już odejść, gdy rozszerzyłam zdziwiona oczy
przypominając sobie, że to ta dziewczyna ze szkatułki. Chciałam do niej
podejść, ale w tej samej chwili, gdy zrobiłam krok spojrzała na mnie i
znieruchomiałyśmy obie. Nagle zaczęła uciekać z powrotem tą samą drogą, którą
tam przyszła.
- H..hej, zaczekaj! –
krzyknęłam za nią i puściłam się biegiem w pogoni z Maślanką po boku. Ta
niestety nie zareagowała na moje wołanie, a wręcz przeciwnie – przyspieszyła. Z
chwili na chwilę coraz bardziej się oddalała i częściej gubiłam ją pomiędzy
drzewami, aż w końcu całkiem mi uciekła. Zatrzymałam się oddychając głęboko i
położyłam ręce na kolanach patrząc przed siebie. Po chwili spuściłam głowę
uśmiechając się lekko i zerkając na psa.
- Uciekła nam, co?
Następnym razem ją dogonimy – powiedziałam z uśmiechem, a ona szczeknęła wesoło
na potwierdzenie znowu wprawiając w ruch swój kitę. O ile będzie następny
raz.. – pomyślałam, ale przecież musiał być. Skoro wyszła do tego lasu musi
mieszkać gdzieś w pobliżu, w końcu kto by specjalnie jechał z miasta tyle
kilometrów, by tylko się przejść, a widząc mnie od razu uciec… Jakkolwiek to
nie brzmiało.
Zawróciłyśmy kierując się do
domu, a ja opowiedziałam Maślance, kim była ta dziewczyna.
- … dlatego właśnie ją
goniłyśmy. Chciałam ją spytać kim jest i dlaczego wyrzuciła tą szkatułkę. Już
rozumiesz? – spytałam przeskakując przez konar drzewa. Szczeknęła
potwierdzająco, a ja podrapałam ją za uchem dochodząc do skraju lasu. – No nic.
Trzeba się pożegnać. Dobranoc, kochana. Słodkich snów – powiedziałam z
uśmiechem kucając i cmokając ją w pyszczek. Ponownie szczeknęła i podała mi
łapę, po czym ruszyłam do domu, a ta nieco bardziej chowając się w lesie i
zapewne idąc do miejsca, gdzie rozłożyłam jej stary materac, który rodzice
chcieli wyrzucić, i koce.
Weszłam do domu, w progu
zerkając na godzinę. 20:34, więc nie tak późno. Ściągnęłam buty i zaczęłam wchodzić
na górę skacząc po schodkach.
- Lucy, jesteś głodna?
Może zjesz z nami kolację? – krzyknęła mama z salonu, słysząc, że wróciłam.
- Nie, dziękuję! –
odkrzyknęłam zamykając drzwi od pokoju i rzucając się na łóżko. Rozejrzałam się
po pokoju, jakby szukając jakiegoś natchnienia. Spojrzałam ponownie na zegarek,
20:36, po czym westchnęłam. Skrzyżowałam nogi i wychyliłam się patrząc pod
łóżko. Ona nadal tam leżała. Sięgnęłam po nią ręką i zaczęłam obracać w palcach
wracając na swoje miejsce. Otworzyłam ją i przechyliłam, ale kulka nie wypadła.
- Hmm… - ściągnęłam usta i
zmarszczyłam brwi myśląc nad nią. Od niechcenia zaczęłam w nią pukać, aż za
którymś razem przeturlała się po poduszce i obiła od ścianki. Zdziwiona
chwyciłam ją w pace i mimo, iż była zimna czułam gorąco w pokoju.
- A więc znowu… Powiedz
mi, kim była ta dziewczyna? – spytałam cicho. Kulka rozbłysnęła różnymi
kolorami, a w środku zaczęły kształtować obrazy - jak wczoraj. Widziałam tą
dziewczynę. Pokłóciła się z jakimiś ludźmi, to chyba byli jej rodzice. Wybiegła
z domu i ruszyła do lasu. Tam zatrzymała się i… w ziemi znalazła jakiś
przedmiot.. – To ta szkatułka! – krzyknęłam zdziwiona, a wtedy obraz zaczął
blaknąć. –Widziałam jeszcze, że dziewczyna usiadła i otarła łzy łapiąc za deko
od pudełka, a wtedy… obraz całkiem zniknął. Westchnęłam ciężko i odłożyłam
kulkę na miejsce, z którego już się nie ruszyła, a ja zaczęłam przygotowywać
się do snu.
Mrówka ~
Właśnie. Kim była ta dziewczyna? ;) Niech to się wyjaśni :>
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to jak piszesz. Ja pewnie nie umiałabym tak. Weny życzę ;)
Coś wasz blog ostatnio mało pisze. Chce więcej!<3 ;)
Wszystko po kolei.. >w<
OdpowiedzUsuńUmm.. dziękuję ^^' Jeżeli piszesz jakiegoś bloga, albo chociaż opowiadanie, pochwal się, z chęcią przeczytam :3 Każdy umie pisać na swój sposób C: Heheh, dziękuję ^^
Anoo... to chyba głównie przez ten brak czasu.. Postaram się dogadać z Myszką i zobaczymy co się da zrobić w kwestii częstszego pisania. :3
Nie pisze. Nie mam nawet na to czasu Q.Q Nie wychodzi mi to. Nie mam talentu (:
OdpowiedzUsuńOna już dawno tutaj pisała :( Mam nadzieje, że uregulujecie to wszystko (:
Jej, dobry rozdział.. ^^ Trochę mnie nie pokoi, że obraz znikł w kulce...
OdpowiedzUsuńJa wiem, czemu nie ma mysi.. :D Biedaczka, ma problem z kompem~.. Pisałam z nią ostatnio na gg..