I
Był słoneczny dzień.
Słonce przygrzewało okropnie, w końcu to pora letnia. Dziewczyna
przez jedną z uliczek maszerowała ubrana w nietypowy strój
owieczki. Ludzie wlepiali w nią wzrok, nie przejmowała się, była
przyzwyczajona do dziwnych sytuacji, choć nie lubiła zwracać na
siebie zbytniej uwagi. Mimo wszystko miała wrażenie, że ktoś ją
bacznie obserwuje, rozglądnęła się, ale nie zauważyła nikogo
podejrzanego, po chwili jednak spostrzegła, że na jednej z ławek
jest czarnowłosy chłopak. Wbił w nią swój wzrok. Przez chwilę,
przez głowę przeszły jej głupie myśli, że to jakiś erotoman
czystej krwi. Strząsnęła lekko głową i nie zwracają uwagi na
swoje głupie przypuszczenia, udała się dalej. Skręciła w wąską
uliczkę między kamienicami. Niektóre były już opuszczone,
zrujnowane, ale były też zamieszkane. Nowi właściciele
remontowali je. Blondynka dobrze znała to miejsce, gdyż często
bywała tu na spacerach. Uliczki były puste, żadnej żywej duszy.
Ludzie powychodzili z domów do różnych miejsc w mieście.
Usłyszała za sobą kroki, oglądnęła się i zobaczyła tego
samego chłopaka z wcześniej. Myśli, że to jakiś niewyżyty
zboczeniec wróciły. Przyśpieszyła kroku, ale nie było miejsca
gdzie można było się schować. W końcu trafiła na klatkę
schodową przy jednych z drzwi i za nią się ukryła. Brunet jednak
nie zrezygnował i stanął po drugiej stronie schodów.
- I tak Cię widzę –
chłopak roześmiał się. Blondynka wychyliła się za barierki
- Tak? - mruknęła mrugając
swoimi niebieskimi oczyma. Mogła się mu teraz przyjrzeć. Był
całkiem przystojny. Miał jasno brązowe oczy i ciemne, niemalże
czarne włosy. Na jego twarzy widniał głupkowaty uśmiech. -
Dlaczego za mną idziesz i czego chcesz?!
- Spokojnie. Chciałem się
tylko przywitać – zrobił krok w jej stronę
- Żadna normalna osoba nie
śledzi tyle drogi kogoś, żeby się przywitać – burknęła na
niego, a on tylko wyszczerzył swoje białe zęby i spojrzał na nią
zadziornie.
- Boisz się mnie?
- Nie. Gdybym się bała aż
tak bardzo, to zamiast się tu schować uciekałabym na ślepo dalej
– zmieszała się.
- Bez obaw! I tak bym Cię
dogonił – uśmiechnął się wrednie.
- Wiedziałam, że gnają do
mnie sami zboczeńcy – mrugnęła pod nosem. Według niej szczerzył
się jak idiota, powinien reklamować pastę do zębów. Nie wydał
się jednak niebezpieczny, więc wyszła z ukrycia.
- Co?
- Nic...
- Wypraszam sobie nie jestem
żadnym zboczeńcem! - nadął policzki jak małe dziecko.
- Skoro słyszałeś to po
co pytasz? - chłopak jednak w odpowiedzi na to się tylko roześmiał.
Jego rozbawienie przebrały wibracje telefonu w kieszeni. Wyciągnął
komórkę i chwilę patrzył na wyświetlacz.
- Przepraszam, muszę
odebrać – odwrócił się do niej bokiem i wydał się być
nerwowy. Niebieskooka ze względu na dobre wychowanie nie chciała
podsłuchiwać o czym rozmawia, ale mimo wszystko ciekawość
wygrała. Usłyszała jak mówi pod koniec konwersacji, że znalazł
dziewczynę, ale dopiero zamierza wszystko jej wytłumaczyć. Zaczęła
się zastanawiać dlaczego jej szukał, w końcu poza nią nikogo
innego tu nie było. Brunet znów odwrócił się w jej stronę,
chowając telefon do kieszeni. - Już..
- Ty..dlaczego mnie szukasz?
- lekko zadrżała, kiedy jego wyraz twarzy minimalnie spoważniał.
- Spokojnie wszystko Ci
opowiem od początku jednak to nie jest odpowiednie miejsce na
rozmowę. Chodź, usiądziemy w parku albo w kawiarni. - skierował
nieśmiało rękę w jej stronę.
- Zgoda tylko muszę się
przebrać, bo tam w tym stroju będzie mi bardziej gorąco.
- A tak właściwie... -
parsknął ze śmiechu pod nosem. Dlaczego masz strój owcy?
- W szkole było dziś
przestawienie, a ja dostałam rolę owcy. Na moje normalne ciuchy
koleżanka wylała sok wiśniowy, dlatego wolałam iść w tym –
odparła lekko zawstydzona. - Wybacz...Pójdę się przebrać. Nie
ruszaj się stąd – on kiwnął głową, a blondynka
pobiegła prosto do kawalerki, w której mieszkała.
Brunet pogrążył się
w swoich myślach. W końcu ją znalazł. Sięgnął do tylnej
kieszeni i wyciągnął stare zdjęcie, na którym widniała
dziewczyna. Stwierdził, że wyładniała. Różniła się od osoby
na fotografii, ale i tak udało mu się ją rozpoznać. Usiadł pod
jedną ze ścian kamienic, uśmiechając się blado i wpatrywał się
w zdjęcie.
- Znalazłem ją...Matt –
mruknął do siebie. - Była dla Ciebie wszystkim, a
teraz...zostawiłeś mnie w trudnej sytuacji – westchnął i
spojrzał na dwóch chłopców wychodzących z jednych drzwi
kamienicy.
Mycha~
Wah! Zaciekawiłaś mnie, naprawdę. Od początku interesująco, I like it :D
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na ciąg dalszy!
Jej~.. Jak ciekawie.. *o* Bardzo dobre opowiadanie, ciekawa fabuła... 8D Czekam na ciąg dalszy~.. <3
OdpowiedzUsuń